Płakałam na tej scenie, która zresztą jest najważniejszym przekazem tego filmu. Ostrowska i Muskała tez były świetne.
Szkoda tylko, że ten monolog w ogóle nie był potrzebny. To jak rzucanie przesłaniem w twarz. Po co?
Monolog jest bardzo potrzebny, dodatkowo pisany jest trzynastozgłoskowcem i dlatego ma taki wydźwięk i wiele osób porusza ten wątek na forum.
Co z tego, że jest napisany trzynastozgłoskowcem skoro jest bezsensowny i wpycha odbiorcy przesłanie na chama, pozbawiając go możliwości samodzielnej oceny dzieła.
No bardzo potrzebny, ale moim zdaniem można było zatrudnić do tej roli "super nianię". Ten monolog miałby większy wydźwięk.
Monolog końcowy dosyć banalny. Na poziomie wywiadu z panią psycholog w telewizji śniadaniowej. Oczywiście zawiera same racje i tak powinno się traktować dzieci, ale naprawdę nie ma w nim nic odkrywczego i mocnego. Zresztą przez cały ten film nie czułem dramatu tych "dorosłych dzieci", ich rodzicie i nauczyciele to bardziej tacy dziwacy niż jacyś kaci.
[uwaga spojler]
Dlatego scena, gdy ta siódemka wiesza się na skakankach nie wywarła na mnie wrażenia i nie był żadną kulminacją tego co działo się wcześniej. Podobnie zresztą jak w klerze nie obszedł mnie za bardzo czyn Jakubika na końcu filmu. Niestety największą bolączką polskiego kina jest problem z nieumiejętnością narracji emocjonalnej, nawet paradoksalnie w filmach explicite o emocjach.
Film mocno banalny, ktoś wcześniej pisał o pokazanych trudnych relacjach rodzice-dzieci. Gdzie te relacje były pokazane ja się pytam, gdzie ? W scenie z psem, zupą, szalikiem, przez ciebie pijemy no i minusy oczywiście, wszystkie płaske i śmieszne tak naprawdę.
A scena z Jakubikiem mnie rozbawiła, szczególnie jak gapie się w trójkąt ustawili.
Ale moim zdaniem kler znacznie ciekawszy od 7 uczuć. I Gajos całkiem dobrze pokazał, że biskup to tak naprawdę taki "dyrektor wykonawczy" w firmie zwanej kościół.
OBRAŻAJĄCY PIS? Byli,są i będą księża z powołaniem, bez powołania, zboczeńcy, łachudry i święci. I nie ma znaczenia czy rządzi pis/po lub pzpr.
Też uważam, że monolog jest bardzo banalny. Nawet powiedziałabym, że jest to bełkot, który nie zawiera żadnych poruszających elementów. Są w nim tylko same "oczywistości" i mnóstwo słów k..wa. W ogóle film jest słaby, te trudne relacje rodzic-dziecko są tak przy okazji a nie jako główny wątek filmu. Prawie wszystkie pokazane są na końcu i szybko. Wygląda to tak, że prawie 2 godziny przebimbaliśmy, powygłupialiśmy się a tu trzeba szybko kończyć film. W 10 minut pokażemy trudne relacje dzieci z rodzicami wstawimy podsumowujący monolog i już. Można by to wybaczyć komuś, kto dopiero uczy się reżyserii a nie twórcy "Dnia Świra" czy "Wszyscy jesteśmy Chrystusami".
Ale właśnie o to chodzi z kur..wami, to, ze dzieci się słucha jest oczywiste! Albo raczej powinno! Naturalne, prawda? Więc dlaczego nikt tego nie zauważył tylko stereotypowa prosta kobiecina rzucająca wulgaryzmami na prawo i lewo. I ona rozumie naturalne ludzkie potrzeby i dlatego trzeba to było pokazać tak, a nie inaczej.
To była lista banałów z pierwszej z brzegu strony o prawidłowym daniu o rozwój dziecka. Jest mnóstwo książek na rynku z których można skorzystać z całą pewnością skuteczniej i słuchając tych krzyków
Zgadzam się - jak cały film mi się podobał, tak ta scena z "kur-wami" była bez sensu. Odebrałem to tak, jakby reżyser nie wierzył w inteligencję widza.
Też płakałam na tej scenie, chociaż koleś siedzący obok się śmiał...jakby było z czego...☹️
też się śmiałem, bo ta scena była niepotrzebna i żenująca. Jak można zakończyć film jego interpretacją? To tak jakby na koniec Incepcji jakiś koleś powiedział o co chodziło. Po to jest film, żeby każdy mógł sam sobie odpowiedzieć na pytanie co autor miał na myśli lub chciał nam przekazać albo samemu wysnuć wnioski nie bacząc na twórcę. Po co robić film skoro podsumowuje się go w kilka minut?
Ja myślę, że to był wku..w reżysera, że tak wiele osób tego nie rozumie, lub rozumie a postępuje inaczej. Był to krzyk gniewu i prośby zarazem. Celowo maksymalnie prosty.
Myślę, że masz racje, ale mi to zepsuło cały film. Jeśli ktoś nie jest w stanie zrozumieć takiego filmu, to niech idzie na coś prostszego. Moim zdaniem reżyser nie powinien stosowac takich zabiegów wobec wszystkim odbiorców, tylko dlatego, że mniej lotna czy zamknięta na zmianę poglądów część, nie zrozumie przekazu.
Cieszę się, że też odczuwacie te same emocje co ja. Bardzo dobry film o ważnym temacie. Moim zdaniem monolog właśnie jest potrzebny szczególnie dla tych, którzy przychodzą "na Koterskiego się pośmiać".
Podobała mi się również. I Muskała i Tołoczko. Strasznie mnie poruszyła ta scena z ojcem. Życie... w ogóle w pewnym momencie ten film mnie tylko wzruszał.
Muskale musialem przewijac, nie moglem jej sluchac w szkole. Zagrala tak dobrze, ze az mnie irytowala ;p
Nie zgodzę się. Maniera jej gry w "słynnej scenie" przypominała jej grę aktorską z "Wojny polsko-polskiej".
Wydaje mi się, że nie chodziło o wyjaśnienie- a dobitne podkreślenie problemu. "Nie pytaj dziecka co u niego słychać jeśli Cię to nie interesuje" - bo wciąż jest część rodziców która skupia się tylko na dobrobycie materialnym i skoro dziecko mówi "w szkole ok" to znaczy, że nie trzeba ciągnąć rozmowy.
Czy to nie jest znaczące, że wybucha "zwykła sprzątaczka", nie pedagog, nie rodzic, a osoba, która w mniemaniu ogółu powinna siedzieć cicho i się nie wtrącać?
Jeśli chodzi o samą grę aktorką - z początku krzyki Bohosiewicz mnie irytowały i wydały się przerysowane, ale im bardziej skupiłam się na treści tym bardziej wydawały mi się adekwatne.
Zgadzam się z Twoją opinią, początkowo zdziwiłem się, że Bohosiewicz dali do zagrania najważniejszą scenę, mimo to zrobiła to świetnie. Zgodnie z tytułem "7 uczuć" siedmioro dzieci dokonuje tego, co dokonuje, powody są różne, ale każde ma podobne źródło.
ja też popłakałem się jak bóbr. genialny film. traktujący o poważnym temacie ale jednocześnie bardzo śmieszny.
Prześwietna scena. I niesamowita literacko i aktorsko. Treść niby oczywista ale właśnie o oczywistościach się często zapomina. Sprzątaczka musi odreagować to co właśnie widziała, czego się dowiedziała i co zrobiła (daje to również szansę na odreagowanie widzowi). Bo nie jest to doświadczenie, które ot tak spływa po człowieku tylko zmusza go do głębokiej refleksji. I ona właśnie te wszystkie uczucia i emocje wywala w końcowym monologu.
Zgadzam się, według mnie ta scena wzmocniła przekaz, a opornym widzom dobitnie ukazała istotę filmu.
W pełni się zgadzam. Jej emocjonalny monolog, to jak krzyk bezradności i najważniejsze wskazania dla wszystkich, którzy mają wpływ na wychowanie dzieci. I absolutnie nie zgadzam się z zarzutami, że to nadmierny dydaktyzm i brak wiary w inteligencję widza. Być może nielicznym nie ma potrzeby mówić o traktowaniu dzieci z szacunkiem, o słuchaniu, rozmawianiu, nie negowaniu uczuć dziecka - ale to tylko garstka widzów. Mam nadzieję (chociaż niewielką), że dzięki tej scenie dotrze to większej liczby odbiorców i skłoni do jakiejkolwiek refleksji.
nie trawię Bohosiewicz. w tej scenie tylko się upewniłam dlaczego. cały film dobry!
Tylko przez tą scenę nie dałem 10/10. Była beznadziejna i zupełnie niepotrzebna. Za mało "ku*wa".
Też się popłakałam. W tej scenie właśnie to jest takie wzruszające, że ten przekaz jest tak oczywisty, a nikt z tych wszystkich uczonych, mądrych i ważnych rodziców i nauczycieli nie był w stanie go zrozumieć i dostrzec problemów dzieci. Dla nich banalnych problemów, a dla dzieci ogromnych. Często zapominamy o oczywistych rzeczach. I tylko dla tej woźnej ten przekaz był oczywisty.
Osobiście uważam,że ta scena kiedy Sonia Bohosiewicz wypowiada swoje zdanie był najlepszym momentem tego filmu.
Bo każdy pcha się do "bycia dużym",bo bycie "dużym" fajne jest, ale jakie idą za tym konsekwencje, tego nikt nie widzi .
Nope.
Na koniec filmu łzy same ciekły. Bardzo porusza.