Scena jak główny bohater gada sam do siebie przed lustrem... nie dość, że mega żenująca
to tak z 5 razy za długa myślałem, że nigdy się nie skończy i scena jak siedzi z tą blondyną
na łóżku i do niej gada te niby "śmieszne" rubaszne teksty... chryste myślałem, że umrę z
zażenowania.
Zgadzam się. Miało być śmiesznie, wypadło żenująco... Uważam, że powinno się parę scen w ogóle z filmu wyciąć
No zdecydowanie, zwłaszcza te dwie. W ogóle czy to tylko moje wrażenie czy Paul Rudd zawsze gra tego samego kolesia ? :D
Ha ha rozbawiłeś mnie. Przypomniałeś mi te 2 głupie sceny. Jeszcze moment: a gdzie: Paul, Ringo and John. Też za długie. Kolejny słaby film Paula. Jak This is forty też będzie nudnawe to się pochlastam.
Miałem o samo napisać, a tu proszę ktoś mnie uprzedził. Za te dwie sceny 2 gwiazdki w dół, film nie był zły. Zastanawia mnie po co w ogóle były te sceny? Nic nie wnosiły do filmu, do charakteru głównego bohatera też raczej nie pasowały, jakby z innego scenariusza wklejone.
No dokładnie. Ja się zastanawiałem jakim cudem te sceny powstały... naprawdę kręcili to i nikt nie zauważył jakie to jest żałosne ? :D
Podpisuję się pod wszystkm co napisałeś! Jest jedno "ale"...te sceny zazwyczaj bardzo podobają się gimbusom. A polscy scenarzyści coraz częściej się inspirują takim chłamem. Na szczęście na świecie są jeszcze NORMALNI ludzie i takie gów**a (m.in. kacwawa) dostają dzięki nim niską notę...
Zgadzam się, chociaż muszę powiedzieć, że oprócz tych scen film mi się bardzo podobał (i nie brałam ich pod uwagę przy ocenie) - wg mnie lekki, zabawny, odprężający. A głównego aktora nie widziałam w innych filmach.
No lekki to on był... dla mnie zabawny już trochę mniej a z kolei głównego aktora widziałem już w serialach i wielu filmach i z zawsze gra tą samą rolę :P
myślę, że historia (kina/kultury/antropologicznych autorefleksji/cywilizacji w ogóle) kryje w sobie setki bardziej żenujących rzeczy niż te dwie sceny - a w zasadzie jedna scena. nie interesują mnie intencje twórców, niemniej wydaje mi się, że rudd w tym momencie po prostu był dobry jako koleś, który otrzymawszy od losu cud w postaci możliwości zrealizowania marzenia każdego stereotypowego faceta, jakim jest okazja do niezobowiązującego seksu z piękną laską (i to nie z własną żoną), panikuje i próbuje nakręcić się tym, co - też zgodnie ze stereotypem - nakręca facetów, czyli mówieniem świństw. czy jest to obleśne, żenujące, ohydne, cokolwiek? kwestia estetycznej wrażliwości. ten film nie jest obrazem bergmana, to komedia z aniston i ruddem, którzy rzeczywiście w większości przypadków wcielają się w takie same postaci - ale nie robią tego aż tak niedobrze, by sarkać, że nie spełniają oczekiwań. nie oczekuję od nich kreacji na miarę oliviera czy dench. a to, czy teksty o kutachu bawią "gimbusów", też mnie nie frapuje. dobrze, że tacy istnieją, bo niektórzy inteligentni mogą na ich tle podkreślić swoją mądrość.
Dlatego napisałem "jedne" z najbardziej żenujących ... "niemniej wydaje mi się, że rudd w tym momencie po prostu był dobry jako koleś, który otrzymawszy od losu cud w postaci możliwości zrealizowania marzenia każdego stereotypowego faceta, jakim jest okazja do niezobowiązującego seksu z piękną laską (i to nie z własną żoną), panikuje i próbuje nakręcić się tym, co - też zgodnie ze stereotypem - nakręca facetów, czyli mówieniem świństw" ... taaaaaa ... masz rację... bardzo naturalna reakcja. Jest różnica między paniką a zachowywaniem się jak kompletny niedorozwój. Nie wiem po co się tyle wysilać a pro po takiego szajsu. Grunt w tym, że mimo, że to tylko głupia komedia to te sceny są na tak, żenującym poziomie, że nie sposób na to przymknąć oko.
sorry bardzo - gdzie powiedziałem, że to naturalna reakcja?"stereotypowego", "zgodnie ze stereotypem" - istota komedii polega chyba na tym, że żongluje się stereotypami, zaprzecza im, niby się je łamie lub potwierdza - kontrast, wyolbrzymienie, przerysowanie, groteska i inne tego typu mechanizmy. komedie chyba nie mają tylko naturalnych reakcji i zachowań, to chyba wynika z konwencji komedii jako takiej. poza tym - "różnica miedzy paniką a zachowywaniem się jak kompletny niedorozwój" - na tym chyba polega panika, że człowiek niekoniecznie musi zachowywać się racjonalnie. a że "szajs" - jak już powiedziałem: kwestia takiego a nie innego poziomu estetycznej wrażliwości. mnie to nie odstręcza, Ciebie i owszem - tyle. to chyba jedyny sensowny argument, który tutaj określa nasze stanowiska.
No a jednak wszyscy, którzy pod moim postem piszą zgadzają się, że z tymi scenami jest coś nie tak. Po co ty mi tłumaczysz istotę komedii ? Daj sobie spokój...
no to sorry - pomyliłem się, uznając cię za za widza na tyle niegłupiego i otwartego, żeby otwartych przez siebie tematów nie traktował tylko i wyłącznie jako miejsca, w którym można składać hołd jego zdaniu, co później posłuży jako argument w dyskusji pt. mam rację, bo wszyscy się zgadzają. nie odmówiłem ci prawa do uznawania tych, jakże żenujących, scen za szajs. moje słowa o komedii były reakcją na to, że swoimi słowami o "naturalnej reakcji" bohatera zdawałeś się przypisywać tej prostej komedyjce funkcję, której ona siłą rzeczy pełnić nie może - no ale po co ta gadka, fakt, trzeba napisać, że się zgadzam i trzymać mordę. przepraszam za pomyłkę, przepraszam za zakłócenie miru w miejscu służącemu po to, by powiedzieć, że autor postu trafił w sedno. już się nie wysilam.
Spójrz na długość swoich postów. A teraz zauważ błahość tego tematu. Filozofujesz tutaj jakbyśmy gadali o sensie życia. O czym tu dyskutować? Czy ja powiedziałem, że nie możesz uważać tak jak uważasz? nie skreślam tutaj zupełnie tego filmu tylko te sceny i Twoje gadanie nie zmieni mojego podejścia do tych scen, trochę już lat mam i trochę już komedii obejrzałem i wiem co jest dla mnie całkowicie żenujące a co nie. Wiem o co autorom chodziło w tych scenach i wiem, że całkowicie im to nie wyszło bo w wielu innych komediach zrobiono to z o wiele większym wyczuciem. Według Ciebie te sceny nie są żenujące ok, DZIWNE ale ok. Więc daj sobie już spokój z tymi wywodami i męczeniem tego tematu bo jak już powiedziałem, jest to błahostka.
jeśli w twojej chłopskiej prostocie myślenia (bo rozumiem, że tę mam przeciwstawić filozoficznej długości moich postów), użycie kilku zdań złożonych świadczy już o złamaniu jedynej uznanej przez ciebie konwencji wypowiedzi, to twój problem i nie muszę być zakładnikiem twojego myślenia pt. o, zdania, o, za długie zdania, o patrzta, filozof. sorry, ale:
- błahość tematu nie musi determinować stylu wypowiedzi;
- "po co ty mi tłumaczysz" (jakby to właśnie tłumaczenie było celem mojej wypowiedzi), "daj sobie spokój", "gadanie", "filozofujesz", "męczeniem(...) tematu" , "wywodami"- to ostentacyjnie protekcjonalne sformułowania - samym ich użyciem pokazujesz brak szacunku dla postawy oponenta;
- creme de la creme, czyli argument z cyklu "trochę już lat mam i trochę już komedii obejrzałem" - w dechę; "wiem o co autorom chodziło" - ja w przeciwieństwie do ciebie nie wiem, co poeta miał na myśli, przedstawiłem jedynie moja interpretację tej sceny, skwitowaną przez ciebie równie protekcjonalnym "taaaaaa ... masz rację... " - nie chciałem przedstawić jedynej słusznej racji, tylko moja propozycję tego, co ty uznałeś za szajs.
prześledź dynamikę tej wymiany zdań i spójrz, jak szybko stała się ona rozmową na temat niezrozumienia tego, co mówimy. próbowałem wyjaśniać, nie srając się nad tematem samym w sobie, ale wyrażając w ten sposób szacunek wobec naszej eine kleine dyskusji. wobec ciebie jako rozmówcy. aż do momentu, w którym wyjechałeś z argumentami typu "wszyscy, którzy pod moim postem piszą zgadzają się, że z tymi scenami jest coś nie tak. Po co ty mi tłumaczysz istotę komedii ? Daj sobie spokój... '''. taki z ciebie doświadczony człowiek, więc tym większa żena, że zamiast wczytać się w to, co pisze rozmówca (nawet, jesli wydaje ci się to z dupy strony wzięte), zdajesz się raczej irytować tym, że zapaskudził on miejsce, w którym wszyscy tak pięknie się z tobą zgadzali. a na końcu argumentacja spod remizy o wieku, filozofowaniu i męczeniu.
tyle.
dlatego może spróbujmy jeszcze raz, co?
O, Boże, jerzunio, nikt lepiej od Ciebie tego nie wyraził - 10000% racji, trafione w sedno! Ja pierdzielę, facet, widać, że już wiele komedii obejrzałeś i że się znasz jak mało kto na sprawie! Ja, wprawdzie, nie chciałem wyłączyć filmu na tych dwóch scenach, ale gdy przeczytałem Twoją wypowiedź, to od razu zachciałem wyłączyć. No ale ja się nie znam, głupi filozof jestem taki. Proszę zostań ojcem chrzestnym wszystkich moich dzieci!
ps. Mam nadzieję, że to jasne, co piszę, bo jak mnie poniesie, to nie wiem, kiedy przestać filozofować.
Dzięki, jerzunio. Dzięki!
Przeczytałem tylko koniec. Czyli "Dzięki, jerzunio. Dzięki!" a więc NIE MA ZA CO. Żegnaj psycholu.
Nie martw się, teraz jest za trudne ale może z czasem będzie to dla Ciebie tak proste jak dla mnie.
Ojej, jerzuniu! No i masz, znowu byłem niejasny. Chodziło mi o to, ze znów napisałem wypowiedź za trudną, by była ona dla Ciebie jasna. Ale już zaczynam ćwiczyć. Żywię ogromną nadzieję, że kiedyś proste wyrażanie własnych sądów nie będzie miało dla mnie tajemnic. W tym celu, zdopingowany Twoją - jakże elokwentną! - zachętą pt. "psycholu" oddam się wnikliwej analizie Twoich mądrości wyrażanych na niegodnym ich głębi forum filmwebu. Może kiedyś zasłużę na to, by stać się jednym z Twoich neofitów w pełni zasługujących na to, by grzać się w cieple Twojej przenikliwości i znawstwa. Dziękuję, jerzuniu, za ten moment epifanii i już nie przeszkadzam - cały wszechświat czeka na Twoje przenikliwe i głębsze niż Rów Mariański spostrzeżenia. Na początek odmienię przez przypadki słowo "szajs". Zdaje się, Twoje ulubione.
Teraz mogę Ci powiedzieć. Fakt, iż bełkoczesz do siebie już od dobrych 30 może 40 linijek każę mi myśleć, że daje ci to wiele radości. Twój mistrz przemówił, a teraz wracaj do swoich plebejskich czynności, przewalania gnoju czy co wy tam wieśniaki robicie.
Marzę tylko, Maestro, że kiedyś oderwę się od tego gnoju... Chociaż Twój przykład pokazuje, w jakiej pięknej symbiozie można z tą materią istnieć.
Tyle.
Oderwać się od gnoju - Wysoko postawiłeś sobie poprzeczkę swoich marzeń. Za wysoko. Twój mistrz skończył. Idź już.
"No a jednak wszyscy, którzy pod moim postem piszą zgadzają się, że z tymi scenami jest coś nie tak."
Skoro dla ciebie zdanie reszty ma az takie znaczenie, ze uzywasz tego jako argumentu, to wiedz za ja zgadzam sie z kolegą flambeurem, w tym co pisze.
Ten który do podkreślenia swojej inteligencji potrzebuje tła z głupków... jest tylko pustym, bezwartościowym bucem... niczym... więcej.
Zgadzam się z Tobą,dwie najgorsze i żenujące sceny. Ostatnio większość amerykańskich komedii mnie nie śmieszy,bo niestety takie poczucie humoru jest tam przedstawiane.
Zgadzam się w 100%. Już chciałem wyłączyć film ale cudem dotrwałem do końca. Te sceny były zdecydowanie za długie, wyszło strasznie żenująco. Na dodatek nic nie było w tym śmiesznego. Staram się nie sugerować oceną, ale w tym wypadku 4 to chyba najwięcej ile mogę dać.
Wlasnie obejrzalem w TV. Film bardzo przecietny. Niby lekka komedia, ale brak polotu. Dwie sceny ktore wymieniles (zwlaszcza przed lustrem) byly najsmieszniejsze w calym filmie. Druga scena jest konsekwencja pierwszej, a pierwsza jest konsekwencja charakteru glownego bohatera ktory tak naprawde nie chce i boi sie zdradzic zone.
Gdybym mial male dzieci i ogladal z nimi taka komedie i te scene to moze bylbym lekko zazenowany. Ale tak nie bylo :-) Dodatkowo tlumaczenie lektora tego typu tekstow zawsze bedzie na duzy minus.
Mimo wszystko w tej slabej komedii scena przed lustrem mnie rozsmieszyla :-)
Dotrwaliśmy z żoną do momentu gdy zupę z łożyska chcieli gotować. Tu film jeszcze bardziej przekroczył granicę dobrego smaku i wyłączyłem to gówno.
Aż dziw bierze że jedna z moich ulubionych aktorek Jennifer Aniston zdecydowała się w tym gniocie grać.